Aktualnie przeglądasz: Twórczość fanów » Dziennik tatuśka Clouda_cd3

  IE6 spacer fixer :)

Dziennik tatuśka Clouda_cd3

27.11.2008

Na czym to ja...? A, Harvest i Kacha vs Wiking. Niestety wikingowi nie wkopała, aczkolwiek nie przegrała przez nokaut, co nieco podniosło mnie na duchu. Zwyczajnie skończył się czas, a do szczęścia brakowało niewiele. Następnym razem brodacz będzie trupem. Z tą przyjemną myślą postanowiłem wykopać Kachę nad jeziorka, dochodząc do wniosku, że konfrontacja z drugim bandziorem/bandziorą, może korzystnie wpłynąć na morale mojej córy (oraz na stan tatusiowej kieszeni :]). Jak pomyślałem, tak zrobiłem i pewnego jesiennego poranka wysłałem Katarzynę na wędrówkę. Mapka z serwisu princessmaker.pl okazała się przydatna, przez chwilę Katarzyna próbowała plątać się po wodospadach we własnym zakresie, ale uznałem, że trwać to będzie zbyt długo. Pokierowałem zatem córą i twardo trzymałem ją na kursie, który miał doprowadzić do spotkania z Coś-Tam-Rose. Kacha beznamiętnie rowalała kolejnych przeciwników, wśród których uparcie przewijali się jacyś kidnaperzy z workami na plecach, syreny z zębami wilkołaków oraz ludzie-ryby. Gdy dotarła na wysepkę będącą schronieniem bandziory, miałem już serdecznie dość tych ostatnich - namolne głąby...
Zlokalizowanie Coś-Tam-Rose nie było łatwe i Katarzyna musiała wydreptać na wyspie sporo "ósemek", zanim C-T-R zechciała się pojawić. Córa z uśmiechem na buźce wkopała w/w pani, zgarnęła zbroję i dumnym krokiem ruszyła w stronę królestwa. Znów powitały ją rozentuzjazmowane tłumy, znów zwołano wszystkich mieszkańców na placu i ogłoszono, że Katarzyna pochwyciła poszukiwanego bandytę. Tatuś poczuł się dumny i bogaty, bo i nagroda za C-T-R była niczego sobie.
Reszta czasu upłynęła raczej zwyczajnie. Nie wprowadzałem większych innowacji w zajęciach córy, za to częściej wybierałem się z nią na wakacje. Czułem się super ojcem do czasu, aż nastały Kaśkowe urodziny, a ja nie miałem za co kupić jej prezentu, bo całą kasę roztrwoniłem na wycieczki i uzbrojenie.... Cube zrobił przerażoną minę, Kacha posmutniała, a tatusiowi zrobiło się głupio. Ale szybko pocieszyłem się myślą, że nadrobię przy szesnastce ;)
Z uwagi na dziurę budżetową Kacha musiała nieco więcej czasu spędzać w robocie i na wyprawach, niż w szkole, ale chyba miało to swoje zalety. Harvest Festial, który nastał, okazał się NASZ! :D Wiking skończył gryząc glebę, a Kacha triumfowała. No, taka córa - to ja rozumiem :D

I zwyczajowo pozwolę sobie na kolejną pauzę. A do końca tej epopei zostało już niewiele, zatem finał wkrótce ;)


26.12.2008

Nastała jesień. Kasa wygrana w turnieju topniała, a Kaśka szkoliła się w fechtunku, awansując na kolejny poziom wtajemniczenia. Pojedynki uliczne, na które Kacha była od czasu do czasu wyzywana, stały się normą, umiejętności walki szybowały w kosmos, a ja pękałem z dumy. Uznałem, że czas na wykopanie Katarzyny do krainy lodu i śniegu, na
poszukiwanie trzeciego bandziora. Nie ukrywam, że spodobały mi się wędrówki Katarzyny w tych okolicach, zwłaszcza pikowanie ze skarp i lądowanie odnóżami do góry w zaspach - poezja :D Wrogowie co prawda mało urozmaiceni i słabi, ale za to sceneria całkiem sympatyczna. Trzeciego bandziora Kacha odnalazła w pewnym domku i błyskawicznie złoiła mu skórę. Po czym krokiem tryumfatorki powróciła do królestwa, inkasując nagrodę. Papa Cloud był dumny :D Jednocześnie zauważyłem jednak, że nie za bardzo wiem co dalej z Kaśką robić. Na wyprawy jakoś nie miałem chęci jej już wykopywać, ostatecznie bandyci zostali pochwyceni, smoki rozwalone, a pomniejsze potwory Katarzyna rozkładała na łopatki kiwnięciem palca. Nawet kasy nie było jak uzbierać dzięki tym wędrówkom. Przez myśl co prawda przeleciało mi napadanie na szwendających się po okolicach królestwa kupców, ale zrezygnowałem z wcielania owych pomysłów w życie. Czas zatem płynął, Kaśka biegała na zajęcia, a ja ze zniechęceniem patrzyłem na wciąż zmniejszającą się zawartość sakiewki. Co gorsza nie miałem pomysły na pracę dla córy. Stróżowanie na cmentarzu przestało mi się podobać, uznałem, że czas wypróbować coś nowego. Przejrzałem dostępne fuchy, przez kilka chwil usiłowałem wyobrazić sobie Katarzynę w roli kurtyzany, uśmiechnąłem się krzywo pod nosem i wysłałem córę na polowanie. Kiedyś przecież próbowała się za te pracę zabrać (i poniosła porażkę), ale jakby nie patrzeć minęło od tamtej pory sporo czasu, a umiejętności córy znacznie wzrosły. I cóż się okazało? Katarzyna poradziła sobie doskonale! Co prawda mordowanie niewinnych zwierzątek przyczyniało się do szybkiego wzrostu liczby grzechów na Kaśkowym sumieniu, ale za to wizja rychłego bankructwa świńskim truchtem odbiegła w kierunku horyzontu....

[Przy tej okazji muszę wspomnieć, że wraz ze zdobywaniem umiejętności dotyczących walenia po mordzie, córę mą odwiedzała niejaka Valkiria, chwaląca Katarzynę za upór w dążeniu do masakrowania przeciwników. Co przyjemniejsze, zwiększała także współczynniki bitewne córy. Gdy Kacha zaczęła odnosić sukcesy na polowaniach, Valkiria pojawiła się kolejny raz i dała córze dość wypaśny miecz]

Na szesnaste urodziny ofiarowałem córce filiżankę i nie zważając na protesty Cube`a marudzącego coś o przemęczeniu Katarzyny, radośnie wysyłałem ją do roboty i z uśmiechem obserwowałem jej postępy. Kolejny rok przeleciał dość typowo - praca na polowaniach, bójki uliczne, relaks w postaci latania po mieście. W dniu siedemnastych urodzin zafundowałem Katarzynie książkę, a zaraz potem zabrałem ją na wakacje. Gdy nastały dożynki, Kaśka rozgromiła przeciwników, zgarnęła główną nagrodę, a do mnie dotarło, że to ostatni Harvest Festival w tej grze i zrobiło mi się jakoś smutno. Zapisałem stan gry, a potem rzuciłem okiem na statystyki córy. Liczba grzechów wyglądała niepokojąco, wybrałem się zatem z Kachą do kościoła i dałem parę razy na tacę, co spotkało się z aprobatą pingwina i poskutkowało oczyszczeniem sumienia Katarzyny. Ostatni rok pod moim dachem Kaśka spędziła ćwicząc się w fechtunku i biegając na polowania, od czasu do czasu dając na tacę, a ja zastanawiałem się co też mi z tej dziewuchy wyrośnie. Tuż przed osiemnastką zapisałem stan gry (na wszelki wypadek ;P), raz jeszcze pobiegłem do kościoła i dałem łapówkę pingwinowi, Kaśce rzuciłem kieszonkowe, co by nie wkraczała w dorosłość ze zbyt wysokim stresem i w napięciu czekałem na podsumowanie mych ojcowskich dokonań.

Przyznam, że byłem zaskoczony in plus :) Córka wyrosła na:

 

Sądziłem, że do tego zakończenia potrzeba wyższego IQ... No ale :D A oto i statsy mojego dziecka:


Kilka słów podsumowania jeszcze:
- liczba ucieczek Kaśki: zero bodaj, nie kojarzę by kiedyś dała nogę
- rywalka na dożynkach: Anita
- poziom relacji z papą: 5 (co tak niski? Źle jej było czy co? ;P)
- poziom relacji z CPR: 17

Ogólnie jak na pierwsze podejście to dumny z siebie jestem jak nie wiem.

Aha, no i sorasy za to, że czekaliście dość długo na to ostatnie podsumowanie. Głównie przepraszam Akuśkę, której obiecałem wrzucenie tego dobrych 10 razy. Nie gniewaj się mała ;)

Teraz czekam na pamiętniki innych graczy :]

 

1 | 2 | 3 | 4